Spotkania,  zagraniczne

Sri Lanka 2018

Kto wie gdzie leży Sri Lanka? I jaką miała nazwę do niedawna?

My już wiemy 🙂 wybraliśmy się tam na wakacje w listopadzie 2018 roku wraz z poznanymi w Kenii Anią i Robertem oraz naszą koleżanką z pracy Anetą i jej mężem Markiem. Spotkaliśmy się w Warszawie na lotnisku i wspólnie już lecieliśmy liniami Enter Air do Kolombo z międzylądowaniem w Ras Al Khaimah (Emiraty Arabskie). Choć podróż była długa i męcząca, to były nasze pierwsze wspólne wakacje – niezapomniane, wspaniałe, i bardzo egzotyczne. Tam też zrodziła się nazwa naszej grupy „Gołąbki Na Rowerach” (w skrócie GNR).

Mieszkaliśmy w hotelu o nazwie Club Palm Bay w miejscowości Marawila na zachodnim wybrzeżu Sri Lanki – to kompleks bungalowów usytuowanych wśród pięknej roślinności i cudownych palm położony tuż przy Oceanie Indyjskim z jednej strony i jeziorem Aanankallija z drugiej.

Chyba nikt by nie uwierzył, że kiedy przyjechaliśmy do hotelu, przywitała nas okropna ulewa!!! Aż baliśmy się czy będziemy mieć taki cały urlop, czy będziemy mieli szansę się opalić??? Znaleźliśmy się w egzotycznym kraju, mieliśmy w perspektywie dwa tygodnie wakacji… a tu deszcz???? Nie tak miało być!!! Ale na szczęście to tylko na przywitanie tak padało, kolejne dni były cudownie ciepłe i słoneczne. No i my nie zamierzaliśmy się tylko kąpać w basenie czy oceanie, mieliśmy apetyt na zwiedzanie… ale nie z biurem podróży tym razem…

Ponieważ byliśmy w grupie, postanowiliśmy zwiedzać wyspę z lokalnymi przewoźnikami. Dołączyli do nas poznani w hotelu Asia i Jacek, więc było nas już osiem osób.

Chłopaki wracając ze spaceru nad ocean rozmawiali z Lankijczykiem Manuelem, który zaoferował nam wynajem busa z kierowcą. Wieczorem, gdy poszli dogadać szczegóły wyjazdu, wrócili z nietypowym czerwonym rumem Calypso!!! Jakość zdjęcia niezbyt dobra, ale chciałam Wam pokazać, gdyby ktoś szukał będąc na wyjeździe (to mała buteleczka).

A tymczasem mamy busa i kierowcę o imieniu Gishan, który po pierwszej wycieczce został już naszym lokalnym przewodnikiem na kolejne zaplanowane i spontaniczne wyjazdy.

SIGIRIYA, DAMBULLA, MADAMPE

Zwiedzanie Sri Lanki rozpoczęliśmy od wycieczki do najsłynniejszej atrakcji turystycznej czyli wzgórza Sigiriya (Lwia Skała) – jest to stanowisko archeologiczne z ruinami starożytnego pałacu wzniesionego na szczycie 180 metrowej skały. Nasz kierowca zaproponował nam wyjazd o poranku, aby dotrzeć na miejsce jak najwcześniej, bo to najlepsza pora do zwiedzania, po bilety zwykle jest długa kolejka a kupuje się je na miejscu. Z Marawili jest to około 150 km i mniej więcej 3 godziny jazdy. Po dotarciu na parking miała miejsce niezbyt miła przygoda, a mianowicie mój mąż uderzył się w drzwi bagażnika i przeciął sobie czoło… a ja prawie zemdlałam na widok krwi… na szczęście rana była niewielka, więc obyło się bez lekarza. Lwią Skałę otaczają rozległe ogrody i szeroka fosa, w której kiedyś były krokodyle, miały one za zadanie uniemożliwiać przedostanie się niepożądanych osób na teren pałacu. Obecnie można spotkać tam węża (widzieliśmy!!!) albo spacerujące olbrzymie iguany. Wejście na szczyt to nie lada wyzwanie, gdyż jest tam bardzo gorąco i duszno, po drodze można napotkać wiszące gniazda niebezpiecznych os lub szerszeni (przewodnicy każą w tych miejscach zachować ciszę). No oczywiście my podjęliśmy ten trud wspinaczki, często idąc prawie pionowo w górę i po wąskich schodkach dotarliśmy do celu. Tak cudowna panorama zielonej okolicy wraz z górującymi gdzieniegdzie białymi posągami Buddy to zwieńczenie podjętego wyzwania. Zdjęcia niestety nie oddadzą tego w żaden sposób (choć bardzo się staraliśmy zrobić je jak najlepiej) – to po prostu trzeba zobaczyć!

W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Dambulli, gdzie można zobaczyć Złotą Świątynię buddyjską składającą się z pięciu jaskiń, w których można podziwiać posągi Buddy (w sumie jest ich tam około 150) i malowidła ścienne przedstawiające sceny z jego życia. Aby dostać się do świątyń usytuowanych na wzgórzu znowu trzeba pokonać kolejne schody. Do buddyjskich świątyń wchodzi się bez butów, dlatego nasz kierowca Gishan uprzedził nas abyśmy zabrali ze sobą skarpety (chociaż tam przecież ciepło), bo chodzenie boso po gorących kamieniach nie jest zbyt przyjemne. Na zwiedzanie górnych świątyń wystarczy około 2 godzin, trzeba pamiętać o tym, żeby robiąc zdjęcia nie odwracać się tyłem do posągów Buddy. Dolny budynek, w którym znajduje się muzeum, a wejście do niego wygląda jak paszcza smoka, nie zachwycił mnie – zresztą zobaczcie sami zdjęcie poniżej. Po raz pierwszy miałam też okazję przyglądnąć się z bliska budowli buddyjskiej pełniącej rolę relikwiarza o nazwie stupa (zdjęcie poniżej).

Wracając do hotelu mieliśmy jeszcze ochotę zobaczyć coś ciekawego. Gishan zaproponował nam więc podróż przez miejscowość Madampe, w której znajduje się świątynia hinduska The Murugan Temple. I pomimo tego, że trwały w niej uroczystości udało nam się ją zobaczyć z zewnątrz. Wyglądu świątyni nie będę komentować, sami oceńcie…

11.11.2018 r. – setna rocznica odzyskania niepodległości

Ciekawie się złożyło, że w trakcie naszych wakacji będąc tak daleko od Polski przypadała okrągła setna rocznica odzyskania niepodległości. Wpadliśmy więc na pomysł żeby ją uczcić. A że u nas od pomysłu do realizacji jest bliska droga, oto są efekty:

Wycieczka na lagunę w Negombo

Jak szaleć to szaleć… postanowiliśmy skorzystać z propozycji kolejnej wycieczki, tym razem najpierw tuk-tukami musieliśmy dojechać do Negombo do portu, a stamtąd łódeczkami wypłynęliśmy na lagunę.

Organizatorzy naszej wycieczki przygotowali nam poczęstunek na lagunie składający się z lokalnych owoców. Pozostałości owoców zabraliśmy w dalszą wodną drogę, gdyż udaliśmy się do małpiej wysepki. Jest ona zamieszkała przez makaki, które nie mają tam możliwości zdobycia pokarmu i dlatego miejscowi przewodnicy oferując rejs dla turystów, dbają o pożywienie dla nich. W trakcie rejsu widzieliśmy wraki statków, które pozostały po tsunami z roku 2004. Dowiedzieliśmy się, że wydobycie takich wraków jest bardzo kosztowne, dlatego nikt ich nie usunął do tej pory.

Wycieczka do Kandy

Z tym samym lokalnym kierowcą Gishanem udaliśmy się na kolejną wycieczkę, tym razem do Kandy – to miasto ważne dla wyznawców buddyzmu, gdyż tam znajduje się Świątynia Zęba, w której przechowuje się ząb samego Buddy. Miejsce to jest tłumnie odwiedzane przez wyznawców Buddy, wszyscy składają tam ofiary z kwiatów lilii, które można zakupić przed wejściem do świątyni. My też kupiliśmy, jako wyraz szacunku dla tego miejsca i ja z Anetą położyłyśmy ten bukiet, w miejscu gdzie spoczywa najważniejsza relikwia tej religii (zdjęcie ołtarza).

Po drodze do Kandy mieliśmy jednak kilka przystanków.

I tak pierwszą atrakcją była wizyta w wiosce, gdzie można przejechać się na słoniach – nie tego chcieliśmy, być może bariera językowa spowodowała niezrozumienie, my chcieliśmy oglądać kąpiące się słonie. Ostatecznie jednak skorzystaliśmy, ale ja się bardzo bałam, że nie utrzymam się i po prostu spadnę słoniowi pod same nogi!!! Po przejażdżce można było karmić słonie i zrobić sobie z nim zdjęcia. Jednak wszyscy czuliśmy się źle patrząc na te łańcuchy, którymi skrępowane były nogi słoni. W tym miejscu jako dodatkową atrakcję można było zobaczyć maleńkie muzeum poświęcone słoniom. Ciekawostką jest to, że eksponaty można tam dotykać.

Kolejny przystanek to wizyta na plantacji roślin: wanilii, ananasów, cynamonu, imbiru, drzew chlebowych i kakaowców. Pracujący tam studenci wykonali nam masaże. Oczywiście można było skorzystać z zakupu lokalnych produktów, szczególnie do depilacji, na którą prezentacyjnie zgodził się Robert :). Zaopatrzeni w różne specyfiki nie tylko dla urody, wyruszyliśmy w dalszą drogę.

I najważniejszy przystanek w drodze do Kandy to wizyta w rodzinnej firmie KADUGANNAWA TEA zajmującej się produkcją herbaty. Zobaczyliśmy cały proces – od przygotowania listków, poprzez segregację, aż do pięknie zapakowanych gotowych herbat. Mieliśmy również degustację i możliwość zakupu, z czego chętnie skorzystaliśmy. W dalszej drodze zatrzymaliśmy się na plantacji herbaty.

Około 5,5 km od Kandy znajdują się Królewskie Ogrody Botaniczne w Peradeniya. Mogliśmy podziwiać tam bambusy, wspaniałe palmy i inne ciekawe drzewa, których nazw nie spisałam z tabliczek (a teraz bardzo żałuję) oraz storczyki i inne kwiaty w przepięknych klombach. Wspaniałe miejsce na spacer, podziwianie przyrody i bujnej roślinności, której na Sri Lance nie brakuje.

Wycieczka pociągiem do Negombo

Jeszcze przed nami jedna wycieczka, chyba najbardziej ekscytująca, gdyż postanowiliśmy pojechać do Negombo pociągiem!!! Tak, tak, pociągiem :):):) bo jak pisałam na początku w grupie raźniej, więc i odwaga większa 🙂 Gishan podwiózł nas do stacji kolejowej Walahapitiya, skąd czekała nas godzinna podróż do celu. Na stacji kupiliśmy sobie bilety (w przeliczeniu na złotówki jeden bilet kosztował 60 groszy), Gishan uprzedził nas, żebyśmy bardzo pilnowali biletów do końca podróży i faktycznie było to bardzo ważne, bo żeby wydostać się ze stacji w Negombo trzeba było oddać nasze bilety!!! Czekając na pociąg obserwowaliśmy wiszące na drzewach olbrzymie nietoperze. Nie spodziewałam się, że pociąg będzie tak punktualny – co do minuty!!!! Ale stan techniczny… aż cud, że on dojeżdża do celu. Bez drzwi, rdza w każdym możliwym miejscu, nieotwierające się okna, ale punktualny! To jest nie do uwierzenia 🙂

Do Negombo pojechaliśmy głównie po to, aby zrobić przedwyjazdowe zakupy. Gishan czekał na nas przed stacją, podwoził nas pod kolejne ciekawe sklepy, dał nam czas na spacer po mieście i wskazał również miejsce gdzie mogliśmy kupić… RED RUM CALYPSO. Sprawdziliśmy po powrocie do Polski, u nas nie można go kupić… więc jeśli zawitacie na Sri Lankę, to polecamy zakup tego rumu! W jednym ze sklepów trafiłyśmy na śliczne sukienki, w kolejnych wpisach zobaczycie jak można w nich świetnie wyglądać 🙂

Podsumowanie

Wyjazd na Sri Lankę okazał się początkiem naszej pięknej przyjaźni. To właśnie tam utworzyliśmy pierwotnie grupę na messengerze, żeby mieć kontakt już po powrocie do Polski. Z dotychczasowych wyjazdów mamy takie doświadczenia, że nowo poznane osoby zwykle po wymianie kilku maili gdzieś się ulatniały. Tym razem nasza znajomość świetnie się rozwija, a jak bardzo wzajemnie się uzupełniamy, postaramy się przedstawiać w kolejnych wpisach.

I już naprawdę na koniec, jedno zdjęcie z hotelu… muszę, po prostu muszę… zobaczcie sami… Mikołajki pod palmami, cudny widok, prawda????

Jeden komentarz

  • Aneta

    Sri Lanka, to tu się wszystko zaczęło 🙂 Mówi się, że miejsce to ludzi i to prawda, a z moimi Gołąbkami każde jest piękne i taka właśnie też jest Sri Lanka, przepiękna, zielona, gorąca i z przesympatycznymi mieszkańcami. Taka moja osobista refleksja…uczestnicząc w zajęciach z pilatesu na koniec jest relaksacja i nasza cudowna Instruktorka Sonia, żeby nas wyciszyć, uspokoić, mówi nam, żebyśmy się udali do naszego azylu i zapamiętali co tam widzimy, czujemy, czy jest na ciepło, zimno, co czujemy pod nogami, żeby w chwilach trudnych przypomnieć sobie ten obrazek i wiecie co, właśnie plaża z tymi pięknymi uginającymi się nad falami oceanu palmami, to właśnie jeden z moich azyli, do których lubię uciec 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *