Bursztynowa noc Gołąbków nie tylko w Stegnie
Tradycją naszych spotkań Gołąbkowych jest planowanie następnego wyjazdu, mniej więcej daty oraz miejsca. Tak też w Sandomierzu ustaliliśmy, że będzie to w lutym 2021 roku, o ile warunki pandemiczne pozwolą nam na spotkanie. Ponieważ za wyjątkiem Słowików (którzy nad morzem mieszkają) zimą nie byliśmy nad Bałtykiem, tak więc połów bursztynów został zaplanowany!!! Ja bardzo chciałam wykorzystać na spotkanie moje ulubione Mikoszewo, ale okazało się, że zimą nie tak łatwo o nocleg w tej miejscowości. Ale za to zrobiliśmy rezerwację w pobliskiej Stegnie, właściwie tuż po ogłoszeniu możliwości wyjazdów. Chociaż i tak do ostatniej chwili nie mieliśmy pewności, że będziemy mogli wyjechać. A jak już mieliśmy jechać to się okazało, że Mama Roberta zachorowała i potrzebowała całodobowej opieki – no takiego obrotu sprawy to nie przewidzieliśmy. Uznaliśmy jednak, że nasze przygotowania do wyjazdu są tak zaawansowane, że nie można się wycofać i z duszą na ramieniu wyruszyliśmy w piątek rano. Będąc na autostradzie A1 na wysokości Częstochowy dostaliśmy takie info na naszej grupie WhatsAppowej – mamy opiekę, zbieramy się do wyjazdu – to nasza kochana Ania napisała – JUHU…❤️❤️❤️👌👌👌👍👍👍. O jakże nam wszystkim ulżyło, nawet sobie nie wyobrażacie… Dopiero od tego momentu nasza podróż była, taka jak być powinna, radosna i z nadzieją na spotkanie w komplecie.
Stegna to miejscowość, do której zmierzamy, a jest to dla nas ponad 600 km w jedną stronę, ale co tam kilometry ważne, że spotkamy się wszyscy razem już za kilka godzin. Byliśmy pierwsi, w tej sytuacji, która zaistniała, było to oczywiste. My zostałyśmy w pensjonacie, żeby się rozpakować i czekać na naszych przyjaciół, a Marek z Grzegorzem poszli przywitać się z morzem i znaleźli list w butelce…. 😜😜😜
Zatrzymaliśmy się w Przystani Stegna – a jest to wspaniałe miejsce noclegowe, przepięknie urządzone pokoje, śliczne łazienki i kuchnia (na piętrze) z płytą indukcyjną i naczyniami, a jak wiadomo dla nas jest to ważne, bo my przywozimy jedzonko ze sobą. Słowa „Marian tu jest jakby luksusowo” sprawdzają się w tym przypadku znakomicie!!!
Jak już będziemy w komplecie to najpierw zjemy wspólny obiad, który przygotowałam, a są to… gołąbki bez zawijania w sosie pomidorowym – danie, które bardzo pasuje do nas i naszej nazwy grupy, może stanie się naszym sztandarowym daniem na wyjazdach 😁. Potem wszyscy razem pójdziemy na spacer nad morze, pomimo tego, że wieczór się zbliża.
Wieczór, to czas na pogaduszki, wspomnienia, których nam przybywa, no i oczywiście śmiech a zarazem praca nad zmarszczkami, jak to Ania nazwała kiedyś.
Sobota rano – słońce przepięknie nas wita, choć to sam koniec lutego. Idziemy na spacer plażą od Stegny do Jantaru, to ponad 7 km. Brawo nasi Panowie, wiemy, że to było wyzwanie. Szczególnie momenty robienia zdjęć – Panu reżyserowi serdecznie dziękujemy 😍😍😍
Na drogę powrotną zamówiliśmy taksówkę, no i pogadaliśmy z taksówkarzem o bursztynach. A musicie wiedzieć, że prawa strona Zatoki Gdańskiej od ujścia Wisły to słynny szlak bursztynowy i na plażach w miejscowościach takich jak Mikoszewo, Jantar czy Stegna można znaleźć niezłe okazy. Osobiście uwielbiam tą część naszego wybrzeża. Sama wielokrotnie byłam w Mikoszewie i bursztyny tam zebrane mam do dzisiaj w swojej kolekcji, nawet mogę się nimi troszkę pochwalić…
Nasi Panowie przygotowali się na nocny połów bursztynów, mieli ze sobą wodery, latarki na ultrafiolet (dzięki temu światłu bursztyn jest dobrze widoczny) i siatkę do połowu – pełny profesjonalizm 👍👌😜, ale żeby osiągnąć sukces musieliśmy wstać o 3.30 – wyobrażacie sobie, żeby dobrowolnie w niedzielę wstawać przed świtem…??? No właśnie… a my wstaliśmy i pojechaliśmy na moją ulubioną plażę. Myśleliśmy, że będziemy sami o takiej porze, ale nic bardziej mylnego… jak weszliśmy na plażę, to wzdłuż linii brzegowej tylko błyskały fioletowe światełka… Po prostu szok…
Robert z Markiem przebrani w wodery weszli do wody, a my stojąc na brzegu bałyśmy się, że pójdą zbyt daleko w morze. Cóż to była za ekscytująca wyprawa, chociaż imponujących okazów bursztynu nie było. Ale co tam, najważniejsza jest przygoda i to, że motyw przewodni naszego spotkania został zrealizowany!!!
W niedzielne przedpołudnie wybraliśmy się jeszcze do Krynicy Morskiej, tam również przeszliśmy się po plaży, tradycyjnie zjedliśmy gofry i dotarliśmy do atrakcji turystycznej na punkt widokowy o nazwie Wielbłądzi Garb gdzie można zobaczyć z jednej strony otwarte morze a z drugiej Zalew Wiślany. Oczywiście będąc tam widzieliśmy słynny już Przekop Mierzei Wiślanej i uwierzcie mi, ale miałam ogromną chęć, aby tam pójść i móc poszukać bursztynów…
Po powrocie do naszej Przystani graliśmy w grę „czoła” (opisywałam tą grę przy pobycie w Egipcie) i właśnie tu Marek po raz pierwszy przyprawił nas o atak gromkiego śmiechu, jak patrząc na czoło Grzegorza, powiedział… aaaaa to Ty jesteś krecikiem… no i tym sposobem Grzegorz już nie musiał się trudzić aby odgadnąć kim jest 😂😂😂.
I znowu można powiedzieć, że zbyt szybko mija nam czas na tych naszych spotkaniach, a rozstania są coraz trudniejsze. Oczywiście podczas pobytu zaplanowaliśmy kolejny wyjazd. Nawet ustaliliśmy, że spotkamy się już w maju, póki warunki nam sprzyjają. Tak więc wkrótce znów napiszę. A jeśli artykuł się podobał, to proszę zostaw komentarz. A jeśli wybierzesz się nad morze (nie tylko zimą), to wszyscy bardzo polecamy nocleg w Przystani Stegna, naprawdę warto!