Misja Kleopatra
…Więcej tego… 😉
To był długo wyczekiwany urlop… kolejny wspólny wyjazd zagraniczny i najważniejsze, że w komplecie gołąbkowym. Jak wielka jest w nas determinacja do wspólnych wyjazdów pokazuje to, że Ania z Robertem przejechali ponad 600 km, aby lecieć z nami jednym samolotem do kraju Kleopatry. Tym razem było to lotnisko w Katowicach-Pyrzowicach. Chcieliśmy siedzieć obok siebie i już mieliśmy miejsca w jednym rzędzie na biletach, ale niestety okazało się, że musimy ustąpić te miejsca dla stewardess i dostaliśmy nowe… nie byliśmy zadowoleni… ale perspektywa wspólnego urlopu rekompensuje niedogodności. Lot do Marsa Alam trwał około cztery i pół godziny, dojazd do wybranego hotelu kolejną godzinę. Przyglądając się tym hotelom, które mijaliśmy po drodze, nasz okazał się bardzo ładny i okazały.
My z Kwiatkiem jako pierwsi otrzymaliśmy kartę do pokoju, potem Słowiki w tym samym budynku, niestety Pleśniarki mimo długiego oczekiwania dostali pokój w zupełnie innej części hotelu. Prosiliśmy menadżera, żeby coś podziałał, bo my jesteśmy grupą i chcielibyśmy być blisko siebie – obiecał pomóc następnego dnia. Ten wieczór nie był tak radosny jak tego oczekiwaliśmy. Ale jak to u nas bywa, szczęście nam sprzyja i już kolejny dzień przyniósł dobre informacje, jesteśmy w miarę blisko siebie w komplecie. Nasze pokoje są duże z widokiem na morze, tuż przy plaży i blisko basenu. Nawet mamy wannę z hydromasażem… full wypas!!! Ale najważniejsze jest słońce i temperatura, a tu niebo lekko zachmurzone, a na sobotę przewidywana jest burza…. no to tylko my możemy przeżyć burzę w Egipcie :). Kolejne dni są słoneczne, cieplutkie i mamy szansę na opalanie i aerobik wodny, którego nie opuszczamy, snorkowanie z pomostu, spacery. Będąc w Kenii nauczyliśmy się grać w „boccię” (u nas znana nazwa to bule) i mieliśmy tutaj okazję zagrać jako drużyna przeciwko drużynie z Ukrainy. Wiadomo kto wygrał… Gołąbki są najlepsze!!! Oczywiście trenujemy zmarszczki śmiechowe właściwie przez całe dnie, czyli opowiadamy zabawne historie i śmiejemy się tak, że aż nas żebra bolą. Znacie zapewne grę w czoła, tym razem zaopatrzyliśmy się w żółte karteczki (bo łatwo je przykleić na czoło) i jak zwykle w kategorii zwierzęta, zgadujemy kim jesteśmy. Pytania typu – czy jestem ssakiem, ptakiem, gadem, czy żyję w wodzie lub w powietrzu… nie wywołują salwy śmiechu, ale jak połączyć uzyskane informacje, kiedy szybko zapomina się, jakie pytania zadało się ciut wcześniej :). Niekwestionowanym mistrzem podpowiedzi jest Marek, któremu znowu prawie wyrwał się żółw (którym był Grzegorz), tym sposobem Kwiatek nie musiał zgadywać kim jest :). Tym razem wykazałam się i Markowi dałam bardzo trudne hasło do odgadnięcia (marabut), ale… sama byłam źrebakiem, na co nie mogłam szybko wpaść, więc właściwie zremisowaliśmy. Graliśmy w jednym z barów, gdzie było pusto i przyjemnie, przy kawce i herbatce, nie wspominając o kawie po turecku Roberta wyglądającej jak drobno zmielony żużel 😀
3 komentarze
Ania
Wybierając się na wakacje do Egiptu, trzeba pamiętać o klątwie Faraona. My bylismy przygotowani perfekcyjnie, obkupilismy się na bezcłówce we wszystkie możliwe medykamenty%%%% Nie tam jakiś zwykły alkohol, nabyliśmy przecież lekarstwo na klątwę .Tak więc codziennie rano bylo obowiązkowe spotkanie u Anetki i Marka , przed śniadaniem, bo to ważne żeby było na czczo…
Akurat ich rezydencja, w sensie pokój 😀, był najbliżej do restauracji . Tak więc żeby uchronić się przed restrykcjami żołądkowymi, było tradycyjne , codzienne wypicie przed śniadaniem po malutkim kieliszeczku wysokoprocentowego alkoholu. Nikogo z nas klątwa nie dosięgła, do dziś nie wiem czy to autosugestia😀? , czy kwestia prawidłowej higieny osobistej ,( woda z kranu nie nadaje się do picia) Ale niewątpliwie było śmiesznie za każdym razem .
Ps
Po urlopie,
wszyscy cali i nikt nie wylądował na terapii AA , ani żadnym innym oddziale 😀
Basia
Aniu, lepiej bym tego nie ujęła!!! 🙂 I napiszę więcej, za każdym razem gdy spędzamy wakacje w Egipcie, bardzo dbamy, aby ten rytuał był codziennie przez cały pobyt 🙂 i klątwy nie ma 🙂
Aneta
„Ps
Po urlopie,
wszyscy cali i nikt nie wylądował na terapii AA , ani żadnym innym oddziale 😀” – potwierdzam wszystko się zgadza, bo my to kulturka sama w sobie, oczywiście w rzeczy samej i kulturalnie dzień zaczynaliśmy i tak też kończyliśmy hihihih…..